Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Wilczynie

Kalendarium

Sobota, 2024-05-04

Imieniny: Floriana, Michała

Statystyki

  • Odwiedziło nas: 1375809
  • Do końca roku: 241 dni
  • Do wakacji: 48 dni

Ósmy numer szkolnej gazetki

Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem odnośnie historii szkoły, jaki znajduje się w ósmym numerze naszej szkolnej gazetki.

Z okazji zbliżającego się 55-lecia naszej szkoły spotkaliśmy się z  paniami emerytkami, które kiedyś  u nas pracowały, aby dowiedzieć się, jak wyglądała szkoła, kiedy to one królowały w klasach i na naszych szkolnych korytarzach. Wywiad przeprowadziła redaktor Sandra Pawlaczyk.

SP: Wiemy, że wśród pań są osoby, które były obecne podczas oddania naszej szkoły w 1964 roku. Jak panie wspominacie ten moment?

PP: Ja wam opowiem! Były przygotowane występy, ale stało się tak, że perkusista zachorował i nie przyszedł. Nikt nie mógł go zastąpić! Wraz z innymi nauczycielkami myślałyśmy o tym, kto mógłby zagrać za niego, ale nikt nie przychodził nam na myśl. Więc ja się zgodziłam i pobębniłam za niego. W trakcie występu, wszyscy chcieli być blisko występujących, bo nie było takiego nagłośnienia jak jest teraz, co prawda starliśmy się załatwić odpowiedni sprzęt, lecz nie był on tak dobry jak dzisiejszy. Wszyscy stali tak blisko siebie, że było bardzo ciasno i można było się schować między ludźmi.

Było także wmurowywanie tak zwanego kamienia węgielnego i mój uczeń, obecny pan Gabriel Kubacki wpisał się do kroniki szkoły i tam znajduje się jego podpis pod aktem erekcyjnym wmurowania kamienia w naszej szkole

O! Był też przygotowany taniec polonez, do którego panie z Komitetu Rodzicielskiego szyły stroje na własny koszt. Dziewczyny w ostatnim dniu maszerowały przez boisko, aby zatańczyć słynnego poloneza! I tak wtedy wszystko się zaczęło!

SP:  A jaki wyglądały wtedy lekcje? Jakie były wtedy przedmioty?

PP: Właściwie wszystkie przedmioty były takie, jak są teraz.  Różniły się one głównie tym, że jedynym językiem obcym uczonym w szkole był język rosyjski i przedmioty nosiły inne nazwy niż dzisiaj np. wychowanie plastyczne, zajęcia praktyczno-techniczne, nauka o świecie, wychowanie muzyczne itd.

SP: A w co dzieci bawiły się na przerwach?

PP: Oj kochani, dużo było takich zabaw! Głównie bawili się w bąki, w zielone, klasy i różne kółeczka.

SP: Na czym polegała gra „zielone”?

PP: W tej zabawie chodziło o to, że zbierało się różne zielone rzeczy, np. listki, kwiatki itp. , które trzeba było trzymać w kieszeni i niektórzy podchodzili do innych osób mówiąc „poproszę o zielone!”. No i osoba, która nie miała nic zielonego, musiała robić różne zadania, np. powiedzieć coś lub zaśpiewać.

SP: Czy były organizowane wycieczki?

PP: Oczywiście, że były! Był podział na gminne, powiatowe, itd. Wycieczki były przeprowadzane w zależności od wieku. Naprawdę starałyśmy się organizować jak najwięcej takich wycieczek dla dzieci uczonych przez nas!

R: Jeśli chodzi o ten podział wiekowy, to było tak, że np. klasy 6 i 7 jeździły razem?

PP: Tak, właśnie o to chodzi!

Jeszcze opowiem wam taką ciekawostkę, że kiedy szkoła miała nadawane im. Władysława Broniewskiego, to on wtedy niestety już nie żył, ale za to żyła jego żona Wanda. Napisała ona do nas piękny list, na to nadanie imienia, ponieważ nie mogła  do nas wtedy przyjechać. W tym liście Wanda ślicznie mówiła o swoim mężu poecie i bardzo ciepło go wspominała. Ten list znajdował się w szkole, ale nie wiem czy do teraz nadal  tam jest.  Zorganizowaliśmy wycieczkę, podczas której odwiedziliśmy panią Wandę Broniewską. Przyjechaliśmy do jej domu, pamiętam znajdował się on na ulicy Jarosława Dąbrowskiego i tam właśnie zwiedziliśmy muzeum poświęcone  jej mężowi oraz porozmawialiśmy z nią samą. Wanda przybliżyła nam sylwetkę naszego byłego patrona i jak na tamte czasy, to było naprawdę bardzo imponujące, że mieliśmy taką możliwość  poznania bliżej swego patrona. Dzieci zobaczyły ogród, w którym pisał wiersze! Pani Wanda opowiadała nam również, że raz o godzinie drugiej w nocy, ona śpi w najlepsze, a mąż podchodzi i mówi „Wandziu, Wandziu! Musisz się obudzić! Coś napisałem, już muszę Ci przeczytać!”. Była ona takim cenzorem! Bez względu na to, która była godzina, to musiała wysłuchać męża.

SP: Czy mogą nam panie powiedzieć, w których miejscach, czyli w którym z budynków były sale lekcyjne w Wilczynie przed 64 rokiem?

PP: O ho-ho! Ta rzecz moi drodzy jest dokładnie opracowana, w takim specjalnym wydaniu na 20-lecie szkoły, pewnie znajduje się w bibliotece. Klasy były w budynku dzisiejszego przedszkola, tam gdzie sklep p. Jąkalskiego, w punkcie aptecznym obok Urzędu Gminy, w budynku OSP.

SP Gdzie znajdowała się szkoła powszechna zanim oddano 7-klasową szkołę powszechną, czyli obecny budynek B naszej szkoły?

PP: W wielu punktach! W okresie zaboru carskiego, taka placówka była w miejscu gdzie obecnie jest przedszkole. Była to szkoła czteroklasowa. Inne placówki były w m.in. w Dębówcu, Kaliskach, Gogolinie.

SP: To wszystkie nasze pytania, ale czy może jest coś, co zapadło paniom w pamięć. Jakieś wydarzenie lub historia?

PP: Pracowałam w sekretariacie i nie było takiego czegoś jak telefony komórkowe. Na ścianie był telefon stacjonarny i miałam numery do m.in. dyrektora, zastępców, pokoju 57 czyli obecnej Sali informatycznej oraz do pokoju 56, w którym była kasa. Pamiętam też, że w szko

le był radiowęzeł, do którego przychodzili uczniowie i puszczali muzyczkę, którą było słychać w całej szkole w czasie przerw. Jeśli chodzi o dokumenty szkolne, to były inne, nie było komputerów, trzeba było wszystko pisać ręcznie.

PP: O! A ja pamiętam jak robiłam listy płac to miałam takiego kręciołka, który wydawał charakterystyczny dźwięk. Był też „powielacz” miał kolbkę i kalkę, którą moczyło się w denaturacie. Cały czas pamiętam, jak on śmierdział! Czasem psuł się  i trzeba było go naprawiać! Ręce miałam brudne aż do łokci, gdy naprawiałam ten powielacz!

Jeszcze wcześniej były liczydła, takie wielkie, stojące! Ja uczyłam się na nim liczyć jak w 1 klasie, no bo nie umiałam, a musiałam obliczać swoje dane do pracy magisterskiej. Więc  trzeba było liczyć na takim liczydle, ponieważ nie było na czym innym!

Do „starego budynku” szkoły (tego z lat 30 –przyp. Red.) trzeba było nosić wodę i palić w piecach. Szłam do szkoły na wpół do czwartej, żeby rozpalić w piecach , żeby na ósmą było już ciepło. Pokój nauczycielski był tam razem z dyżurką i przez to pomieszczenie przechodziły dzieci do toalety. Takie to były czasy...

Na tym skończyłyśmy nasz wywiad. Po rozmowie zostałyśmy mile ugoszczone przez panie! Pod  koniec naszej wizyty zrobiłyśmy wspólne zdjęcie wraz z emerytami, które możecie tu zobaczyć! Dzięki tym wspaniałym ludziom, uzyskałyśmy odpowiedź na wiele nurtujących nas pytań, a słuchając ich wspomnień, widząc uśmiechy na ich twarzach zdaliśmy sobie sprawę jak wiele miłych chwil  przywołaliśmy naszymi pytaniami.

 

Nauczyciele i pracownicy szkoły odchodzący na emeryturę lub rentę utworzyli w 1984r. Sekcję Związku Nauczycielstwa Polskiego. Pierwszym przewodniczącym sekcji był kol. Antoni Kwiatkowski. Obecnie sekcja liczy 30 członków. Na spotkaniach  rozmawiają o  obecnych problemach oświaty, sprawach socjalnych, przepisach emerytalno-rentowych, a także kulturze i najważniejszych wydarzeniach w kraju. Członkowie sekcji biorą udział w licznych wycieczkach krajoznawczych w różne rejony naszego kraju.

Ciągle bliskie są ich sercom sprawy  naszej szkoły. Chętnie biorą udział w uroczystościach szkolnych, służą radą i pomocą młodszym nauczycielom. Podkreślają, że uroczystości przygotowywane w naszej szkole dostarczają im dużo wrażeń i miłych przeżyć.